- Dziękuję, już nie chcę - -odpowiedziała i drżąc z zimna otulała się, jak mogła, swoją za wąską dla niej i za krótką atłasową szubką.
- Czym to dziecko żyje, to już ja doprawdy nie wiem! - zauważyła Janowa - gdybym jej co dzień kawalątka mięsa nie usmażyła, to by już chyba do tego czasu z głodu umarła. A i tego jeszcze nigdy, nigdy do końca nie zje...
- Et - flegmatycznie zauważył Jan - przywyknie kiedyś, przywyknie...
- A ciągle też zimno jej i zimno... Nasze dzieci latają po dworze bose i w koszulach, a ją tu w izbie przy piecu, w tym niby to futerku, febra wciąż trzęsie...
- At - powtórzył Jan - przywyknie kiedyś...
- Pewno! - przytwierdziła Janowa - ale ot, tymczasem żal bierze patrząc... Już ja często gęsto i samowarek nastawię a herbatą ją napoję...
- Tak i trzeba - potwierdził mularz - przecież płacą nam za nią...
- Płacą, to płacą.. ależ nie tyle, żebyśmy ubóstwo nasze dla niej na bogactwo odmienić mogli...
- Bo i nie potrzeba, przywyknie.
Wicek i Marylka opychali się jeszcze chlebem i zacierką. Kaśka przekomarzała się z nimi jeść im przeszkadzając. Jan, otarłszy usta rękawem koszuli począł rozpytywać się syna o szkolne jego nauki i prowadzenie się, w przyległej izdebce zapłakało kilkomiesięczne dziecię. Janowa, która misę, łyżki i pół bochna chleba ku plecowi niosła, obejrzała się na Helę.
- Idź, pokołysz Kazia i zaśpiewaj mu tam, jak to ty umiesz...
Rozkaz ten wydawała głosem łagodnym, daleko nawet łagodniejszym niż ten, jakim do dzieci swoich przemawiała.
Hela posłuszna i milcząca krokiem lekkim i pełnym gracji, wcale do porywistego i ciężkiego chodu dzieci mularza niepodobnym, wsunęła się w całkiem prawie ciemną izdebkę, a po chwili miarowemu stukowi biegunów kołyski wtórować zaczął słaby, lecz czysty i rzewnością nabrzmiały śpiew dziecinny. Innych piosenek jak francuskie nie umiała, ale tych za to pamiętała mnóstwo. Francuskie zaś śpiewanie to zawsze i nie odmiennie wprawiało w zachwyt rodzinę mularza, dlatego może najbardziej, że było dla niej niezrozumiałym. I teraz także dzieci umilkły, Jan obu łokciami rozparty na stole i Janowa myjąca naczynie przy piecu milczeli. W ciemnej izdebce miarowo stukały bieguny kołyski, a czysty i smutny głos dziecinny na przewlekłą, melancholijną nutę wyśpiewywał zwrotkę ulubionej piosenki:
Oznacz znajomych, którym może się przydać
strona: - 1 - - 2 - - 3 - - 4 - - 5 - - 6 - - 7 - - 8 - - 9 - - 10 - - 11 - - 12 - - 13 - - 14 - - 15 - - 16 - - 17 - - 18 - - 19 - - 20 - - 21 - - 22 - - 23 - - 24 - - 25 - - 26 - - 27 -
Dowiedz się więcej
Komentarze
artykuł / utwór: Dobra pani - treść noweli

include ("../reklama_komentarz.php"); ?>


Tagi: